Wywiady

Wywiad z IZABELĄ JANISZEWSKĄ

fot. Zuza Krajewska Warsaw Creative

Izabela Janiszewska – dziennikarka prasowa i telewizyjna, przez wiele lat pracowała dla cenionych stacji i magazynów, gdzie przygotowywała reportaże, teksty psychologiczne i rozmowy. Autorka programów reportażowych i talk-show, a także recenzentka scenariuszy filmowych. Wytrawna słuchaczka, amatorka dobrego kina i niezłomna idealistka, która niczym magnes przyciąga przygody. W swojej twórczości inspiruje się psychologią oraz historiami z życia, które zostawiły w niej emocjonalny ślad. Prywatnie nieidealna mama dwóch urwisów.

Zapraszam do wywiadu z Autorką książki „Wrzask” i „Histeria”.

Minęło pół roku od Pani debiutu. „Histeria” to Pani drugi kryminał. Proszę przyznać jakie emocje towarzyszyły Pani przy drugiej książce? Czy są one takie same jak przy debiucie? Czy może jednak sukces „Wrzasku” sprawił, że czuje Pani większą presję?

I.J: Muszę przyznać, że choć oddałam „Histerii” całe serce, mnóstwo pracy i wiele nieprzespanych nocy, to przed jej premierą dopadł mnie niepokój. Zastanawiałam się jak druga książka zostanie przyjęta, a z tyłu głowy miałam wysokie oczekiwania czytelników, którzy wprost pisali do mnie wiadomości „mam nadzieję, że utrzyma Pani poziom „Wrzasku” i że nie dopadnie Pani klątwa drugiej książki”. Teraz, dwa tygodnie po premierze, myślę, że mogę wreszcie odetchnąć z ulgą, bo pierwsze recenzje „Histerii” są entuzjastyczne, a niektórzy czytelnicy twierdzą nawet, że druga powieść jest jeszcze lepsza od pierwszej.

„Wrzask” i „Histeria” to dwie książki, które w tym roku uplasowały się w pierwszej piątce mojego zestawienia Najlepszych Interesujących Książek. Czy jest szansa, że jeszcze w tym roku dołączy do nich trzecia książka?

I.J: Za każdym razem, gdy czytam tak nobilitujące słowa, oglądam się za siebie i sprawdzam, czy są one skierowane na pewno do mnie. Ogromnie dziękuję za to wyróżnienie. Trzecia część przygód dziennikarki Larysy Luboń i komisarza Brunona Wilczyńskiego ukaże się dopiero w przyszłym roku, ale gdyby ktoś chciał sprawdzić jak poradziłam sobie z krótką formą, to gorąco zapraszam do lektury antologii kryminalnej „Awers”, która ukazała się 14 października. Zapraszam tam czytelników na sielskie i piękne Podlasie, skąd pochodzę i gdzie rozgrywa się akcja opowiadania. Tym razem dotykam tematu kłamstwa, tego czy ono może być moralnie uzasadnione i czy czasem nie jest lepsze od prawdy.

Napisała Pani dwa kryminały. Jest Pani autorką opowiadania, które ukazało się w „Awersie”. Proszę przyznać czym różni się pisanie dłuższych kryminalnych historii od tworzenia krótszych opowiadań?

I.J: Według mnie opowiadanie nie wybacza błędów. Przez to, że jest tak krótkie, nie da się w nim niczego ukryć, a przy tym każdy element ma znaczenie i musi być zastosowany z rozwagą. Ta forma jest zdecydowanie większym wyzwaniem. Mam wrażenie, że w książce więcej miejsca można poświęcić na to, co buduje nastrój, na szkicowanie tła, odkrywanie przeszłości bohaterów, czy ich zaplecza psychologicznego, a opowiadanie zmusza autora, by te wszystkie myśli kondensował w jak najlepiej dobranych, ale bardzo krótkich zdaniach. To trudna sztuka.

„Awers” zawiera opowiadania napisane przez dwunastu czołowych autorów kryminałów. Czy myślała Pani kiedyś, by napisać kryminał w duecie? Jeśli tak, to z jakim nazwiskiem chciałaby Pani połączyć swoje pisarskie pióro?

I.J: Nie myślałam o tym, ponieważ trudno mi sobie wyobrazić jak miałaby wyglądać taka współpraca. Nie wiem czy autorzy piszą wtedy razem w jednym pokoju dzieląc się pomysłami, czy wyznaczają sobie konkretne rozdziały do napisania i każdy przygotowuje je na własną rękę… to dla mnie wielka zagadka. Zważywszy jednak na to, jak żywym tworem jest powieść, wydaje mi się to projektem tak skomplikowanym, jak fizyka kwantowa. Chylę czoła przed tymi, którym się to udało. 

Jeśli już jesteśmy przy pisarskim piórze, proszę zdradzić, co powinno ono zawierać, by tworzyć kryminały na miarę „Wrzasku” i „Histerii”?

I.J: Biorąc pod uwagę moje skromne doświadczenie, mogę jedynie podzielić się tym, co uważam za ważne w twórczości. Według mnie najistotniejszy jest indywidualny głos autora, to coś, co unikalne dla każdego człowieka, i co sprawia, że nawet dwie osoby piszące na ten sam temat nie stworzą identycznej książki, ponieważ każdy z nich opowie ją ze swojej perspektywy. Wierzę w podążanie za tym wewnętrznym głosem, uważam, że niezbędny jest kontakt ze sobą samym oraz zaufanie do siebie. Jeśli do tego dołożymy pasję, bardzo dużo treningu i praktyki pisarskiego warsztatu, a przy tym mnóstwo czytania, wtedy mamy solidną podstawę do napisania książki. 

Pani książki to mocno zarysowane historie kryminalne. Stworzenie ich wymaga pełnej koncentracji. Proszę przyznać, czy ma Pani jakieś szczególne miejsce, w którym odnajduje inspirację twórczą? Czy pisaniu towarzyszy rytuał przygotowań do pracy twórczej?

I.J: Z racji na ograniczone możliwości pracuję przy najzwyklejszym biurku, które stoi w sypialni. Bardzo dbam o swój wewnętrzny spokój, staram się nie siadać do pracy rozemocjonowana, bo wtedy trudno mi zebrać myśli i usłyszeć, co chcą mi powiedzieć bohaterowie. Wolę usiąść za biurkiem wyciszona i dopiero w trakcie pisania doświadczyć emocji, które zaserwują mi Larysa i Bruno. Niekiedy wspiera mnie muzyka klasyczna albo instrumentalna muzyka filmowa. Słucham jej nałogowo w samochodzie i często wtedy wpadam na ciekawe pomysły.

fot. Zuza Krajewska Warsaw Creatives

Kiedyś spotkałem się ze stwierdzeniem, że „pisarz do złodziej ludzkich historii”. Osobiście nie do końca zgadzam się z tą opinią. Czy Pani historie inspirowane są wydarzeniami, które Pani zna, czy jednak są wynikiem stuprocentowej kreatywności twórczej?

I.J: Mam wrażenie, że ludzki mózg najczęściej komponuje z elementów, które poznał. To mogą być strzępki obrazów, urywki zdań, skojarzenia, kawałki filmów, emocje, odległe wspomnienia i wyobrażenia zasłyszanych opowieści, ale raczej nie bierze się to znikąd. W swojej pracy nigdy nie opisuję historii znanych mi osób jeden do jednego, natomiast inspiruję się rzeczywistością i jej okruchy, umieszczam w książkach. Choć tak naprawdę one są pretekstem, by opowiedzieć o tym, co mnie porusza.  

„Wrzask” i „Histeria” to nie tylko mocne, rasowe kryminały. Niosą one również pewnego rodzaju przesłanie. Co przekazać chce Pani w swej twórczości? Na jakie problemy chce Pani zwrócić uwagę?

I.J: „Wrzask” w dużej mierze mówił o krzywdzie i jej konsekwencjach oraz o szkodliwości tłumienia emocji. Tymczasem „Histeria” skupia się na zagadnieniu nadmiernej kontroli i tego, że im dłużej staramy się trzymać w garści całe nasze życie i usilnie nad nim panować, z tym większym hukiem ono może się rozlecieć. Ta książka to również zwrócenie uwagi na problem przemocy psychicznej wobec dzieci, które są przejmujące w swojej bezradności.

„Histeria” to kryminał, który zapewne wymagał umiejętności układania kryminalnych puzzli. Przyznam, że doskonale się  to Pani udało. Czy przychodzi to Pani z łatwością?

I.J: Myślę, że to kwestia zaangażowania w pracę i wprawy. Im więcej pracuję, tym lepiej sobie z tym radzę i za każdym razem jestem o kilka swoich błędów mądrzejsza, co nie znaczy, że już nigdy żadnych nie popełnię. Niekiedy mam wrażenie, że te kryminalne puzzle układają się same, że nie ja to robię, tylko to się w jakiś sposób dzieje przeze mnie, ale są też dni, gdy wszystko wydaje się wyzwaniem.

Jest Pani recenzentką scenariuszy filmowych. Jeśli już jesteśmy przy filmie, kogo widziałaby Pani w roli Wilczyńskiego i Luboń?

I.J: To część mojego życia zawodowego, choć dzisiaj już wygaszona. Bardzo trudno odpowiedzieć na takie pytanie, bo aktorzy, którzy przychodzą mi na myśl, są w wieku nie pasującym do postaci. Mogę wyjawić, że kiedy pisałam Larysę, czasami przed oczami stawała mi Olga Bołądź, ale to tylko takie fantazje. Choć kto wie, może kiedyś staną się rzeczywistością. Gdyby dwa lata temu ktoś powiedział mi, że w 2020 roku ukażą się trzy książki z moim nazwiskiem na okładkach, nie dowierzałabym. A tu proszę. Życie lubi zaskakiwać.

DZIĘKUJĘ BARDZO ZA ROZMOWĘ. ŻYCZĘ DALSZYCH SUKCESÓW.

guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

jeszcze chwilka…