Wywiady

Wywiad z ANNĄ FALANĄ-JAFRĄ

Anna Falan-Jafra – filozofka i pisarka, urodzona w 1986 roku w Częstochowie. Naukowiec z pasji, a w życiu prywatnym spełniona mama trzech małych mężczyzn. Uważna obserwatorka samej siebie, ludzi i świata. W swojej prozie porusza problemy bliskie współczesnemu człowiekowi, nie stroni od stawiania Czytelnikom trudnych pytań na temat ich samych. Lubi bawić się słowami i wydobywać z nich nieoczywiste treści. Jej debiut książkowy to „Za dziesięć dni koniec świata”.

Zapraszam do wywiadu z Autorką książki „Zasupłane myśli. Perypetie fobicznej Eleonory”.

Czy człowiek ma skłonności do tworzenia życiowych problemów? Dlaczego supłamy swoje myśli niepotrzebnymi problemami? Dlaczego sami komplikujemy swoje życie?

A.F-J: Długo i wnikliwie się nad tym zastanawiałam… Nie tylko przy okazji pisania książki, ale również w kontekście własnych problemów życiowych. Zdarzało się tak, że kiedy jakiś problem znikał, podświadomie (a może nawet świadomie) robiłam wszystko, by zastąpić go kolejnym. Moim zdaniem posiadanie problemów spełnia w naszym życiu funkcję utylitarną – jest nam potrzebne do zajęcia myśli, do koncentracji, do interakcji społecznych. Chcemy solidaryzować się z innymi, „jechać na tym samym wózku”. Nie będzie to możliwe, gdy będziemy wolni od problemów. Oczywiście, lepiej mieć problemy wyimaginowane niż realne, ale jednak zawsze jakieś chcemy i musimy mieć. Być może problematyczność jest wpisana w naszą ludzką naturę. Bez niej nie czulibyśmy się w pełni ludźmi. Potrzebujemy problemów jak tlenu, dlatego niesłuszne jest stawianie komuś zarzutów: „po co stwarzasz sobie sztuczne problemy?” Ta osoba stwarza je w konkretnym celu, działa w pełni racjonalnie. Ten problem 😊 jest właśnie poruszony w mojej książce „Zasupłane myśli”.

Historia ukazana w Pani książce zaczyna się w piątek. Trwa cały tydzień. Jaki dzień tygodnia jest Pani ulubionym dniem?

A.F-J: Nie mam ulubionego dnia tygodnia. Odkąd zostałam mamą przestał nim być piątek, bo weekend to czas wytężonej pracy w domu. Mogę za to wskazać ulubioną porę dnia – jest nią wieczór, wczesna noc. Wtedy czytam, odprężam się, wsłuchuję w upragnioną ciszę.

Czego uczą nas trudne doświadczenia życiowe? Dlaczego ich unikamy? Czy potrafimy wyciągnąć z nich wnioski, aby nie popełniać podobnych błędów w przyszłości?

A.F-J: To trudne, generalizujące pytanie, na które, ja sądzę, nie istnieje jedna trafna odpowiedź. Wszyscy jesteśmy wrzuceni w egzystencję, nikt nie pytał nas, czy chcemy się urodzić i podjąć wysiłek życia. Oczywiście, chcielibyśmy przez to życie przejść raczej z problemami wyimaginowanymi niż realnymi. Te pierwsze intuicyjnie natychmiast rozpoznajemy wówczas, gdy przyjdzie nam mierzyć się z drugimi. Często jest to utrata bliskiej osoby, jej choroba, własna choroba – to, co sprawia, że nagle czujemy się mali, zależni i słabi. Problemy tego typu mogą zdarzyć się nam bez względu na nasze działania albo jako ich konsekwencje (na przykład nowotwór u wieloletniego palacza tytoniu). Nie wiem, od czego zależy to, że jedni za wszelką cenę starają się nie popełniać ponownie tych samych błędów, a innym zdają się nie mieć przed tym oporów. Może to kwestia indywidualnych uwarunkowań, doświadczeń, przekonań. Może skali wiary  i nadziei, które drzemią w człowieku. A może niekiedy po prostu przypadku?

Pani książka podejmuje tematy dotyczące życiowych problemów. Proszę przyznać, do kogo adresuje Pani historię zapisaną na kartach książki „Zasupłane myśli. Perypetie fobicznej Eleonory? Jak zrodził się pomysł na napisane tej książki?

A.F-J: Znam kilka osób, które zanadto koncentrują się na wyimaginowanych problemach. Naturalnie, nie wymienię ich z imienia i nazwiska. Tak jak wspomniałam – posiadanie problemów jest naturalnym dążeniem, ale każdemu z posiadanych problemów powinniśmy umieć nadać właściwą mu rangę. Wydaje mi się, że często tę umiejętność zatracamy, a tym samym zamartwiamy się sprawami, które nie są warte takich pokładów energii. Dlatego uważam, że „Zasupłane myśli” mogą okazać się przydatne dla każdego Czytelnika – także w charakterze literackiej prewencji. Musimy pamiętać, że jesteśmy powołani do pokonywania trudności i że w gruncie rzeczy ujawnianie się  w naszych życiach rozmaitych wybojów nie powinno nas dziwić. Pewnie będzie to obrazoburcze stwierdzenie, ale jestem zdania, że obecnie nadużywamy w dyskursie publicznym takich terminów jak „depresja”, „fobia”, „niedostosowanie społeczne”, różnego typu „zaburzenia ze spektrum autyzmu” czy typu „dys”. Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że w życiu potykamy się o tragedie, choroby i niepowodzenia – taki jest po prostu nasz los. Jesteśmy do tego stworzeni i nie mamy żadnych szans na absolutną ucieczkę. Pogodzenie się z tym faktem może okazać się wyzwalające. Polecam moją książkę wszystkim, którym na tym pogodzeniu zależy.

Eleonora zdaje się być osobą spełnioną. Pracuje, posiada grono prawdziwych przyjaciół. Co więcej ma swoją ukochaną drugą połówkę i zawsze może liczyć na wsparcie rodziny. Jednak mimo to jest niezadowolona z życia. Jakie zatem może być lekarstwo na spełnione życie? Czy receptę znajdziemy w Pani książce?

A.F-J: Nie. Nie należy mylić spełnienia i szczęścia. Spełnienie może przyjść do nas również w nieszczęściu, to dwie niezależne kategorie. W naszej kulturze pokutuje pozbawione podstaw przekonanie, że jedynie życie szczęśliwe jest wartościowe. Otóż to nieprawda. Szczęście nie przeszkadza wartości, ale nieszczęście również nie. Jeżeli w nieszczęśliwości potrafimy dopatrzeć się sensu, wygraliśmy. W praktyce zdarza się to jednak coraz rzadziej, choć słyszałam o osobach, które na przykład uznały, że wychowywanie dzieci niepełnosprawnych jest jednoznaczne z powołaniem do realizacji wyższych celów, z wyzwaniem, z jakim nie będę mieli okazji się zmierzyć rodzice dzieci zdrowych. Te osoby wygrały, bo w nieszczęściu odnalazły swój sens i spełnienie. Takiemu myśleniu nie sprzyja jednak nasz aktualny klimat kulturowy – no bo jak obnosić się z nieszczęściem na Facebooku, na Instagramie? Jak zdobywać lajki prezentując odbiegające od obiegowego ideału standardy? To się robi niewykonalne. Odpowiadając jednak na pytanie – lekarstwem na spełnione życie jest – moim zdaniem – głęboka akceptacja tego, że nigdy nie będzie ono usłane wyłącznie różami i że jego sens najczęściej tkwi tam, gdzie pozornie najtrudniej się go doszukać.

Pani książka dotyka kwestii psychologicznych czy też filozoficznych. Czy książka ta może być poradnikiem dla każdego człowieka? W jakim gatunku literackim zapisałaby Pani swoją książkę?

A.F-J: Nie jestem znawczynią gatunków literackich, dlatego nie chciałabym zabierać głosu z perspektywy literaturoznawczej. Perspektywa Czytelnika podpowiada mi jednak, że jest to książka obyczajowa, poruszająca tematykę zdrowia psychicznego, w zasadzie powiastka przez wzgląd na relatywnie krótką formę. Postać głównej bohaterki, Eleonory, jest tragikomiczna. „Zasupłane myśli” z pewnością nie są poradnikiem, nie przedstawiam w nich gotowych recept. Zadaję raczej natrętne pytania – o granice szczęścia i nieszczęścia, o ten sławetny sens życia, o umiejętność radowania się tym, co mamy, o kondycję współczesnego człowieka – tak psychiczną, jak i moralną. Robię to nierzadko w sposób prześmiewczy, ale nie oznacza to, że śmieszny w swej istocie.

Z wykształcenia jest Pani filozofką. Proszę przyznać, do którego znanego filozofa jest Pani najbliżej mentalnie?

A.F-J: Cóż, po tym, co dotychczas powiedziałam, że może być inaczej – jeśli chodzi o filozofię człowieka, jest nim Victor Frankl. Postać wyjątkowa – nie tylko filozof, ale przede wszystkim psychiatra, twórca logoterapii, czyli terapii ukierunkowanej na poszukiwania sensu. W moim średniej długości życiu miałam już okazję sprawdzić, że teoria Frankla ma realne zastosowanie w praktyce. Gdyż widzisz sens, trudności, jakich doświadczasz, przestają Ci przeszkadzać, a nawet stają się źródłem przyjemności. To niesamowite, ale tak naprawdę jest! Jeżeli natomiast tkwisz w bezsensie, żadne szczęścia nie przyniosą Ci ukojenia i spełnienia. Być może wiele współczesnych psychiatrów i psychologów za mało o teorii Frankla wie, logoterapia nie należy też do często w Polsce praktykowanych. To wielka szkoda, bo tkwi w niej ogromny potencjał. A co, jeżeli depresja nie jest chorobą, a brakiem sensu? Czy sens możemy „połknąć” w pigułkach psychotropowych? Czy sens to kwestia umysłu, duszy, czy raczej mózgu jako organu materialnego? To arcyważne, spychane obecnie na margines psychologii pytania.

W swej twórczości porusza Pani współczesne problemy oraz stawia trudne pytania na temat naszej egzystencji. Proszę przyznać, czy jest jakieś pytanie, na które odpowiedź nie jest jednoznaczna?

A.F-J: Większość z pytań – tych zadawanych w mojej książce, jak i pytań w ogóle – nie posiada jednoznacznych odpowiedzi. Nie oznacza to jednak, że nie warto pytać. Przeciwnie – często spektrum odpowiedzi, a nie jednak odpowiedź, mówić najwięcej i pobudza do dalszego myślenia.

Nie mogę nie zadać tego pytania Pani jako filozofce – co według Pani było pierwsze jajko czy kura?

A.F-J: Filozofia kojarzona jest dziś właśnie z takimi pytaniami – pozornie beznadziejnymi, wewnętrznie sprzecznymi czy nawet bezsensownymi. To uproszczony, krzywdzący obraz filozofii, która z umiłowania mądrości w opinii publicznej przekształca się w puste słowotwórstwo. Całym sercem jestem za popularyzacją prawdziwego oblicza filozofii, dziedziny najważniejszej, priorytetowej w dociekaniach naukowych. Pytanie o to, co było pierwsze – jajko czy kura, wykracza poza moje kompetencje, ale jestem zdania, że najpierw był kogut 😊  Kogut, czyli kurzy, Adam, z którego powstała kura-Ewa, a następnie zrodzone z nich pisklaki. To jedna z wersji kreacjonistycznych, przyjmijmy ją za pewnik w naszym wywiadzie 😊

„Zasupłane myśli. Perypetie fobicznej Eleonory” to bardzo ciekawa książka, którą mogę polecić nie tylko psychologom czy filozofom. A komu Pani chce zaadresować tę książkę?

A.F-J: Jak wspomniałam – moją książkę adresuję i polecam tym wszystkim, którzy chcą zrozumieć różnicę pomiędzy problemami pozornymi a realnymi oraz pomiędzy sensem a szczęściem. Granice pomiędzy tymi pojęciami nie zawsze są łatwe do wytyczenia, ale w większości przypadków to my je naruszamy i przekraczamy, świadomie bądź nie,  a później błądzimy i nie potrafmy powrócić na właściwy teren. Udanej lektury!

DZIĘKUJĘ BARDZO ZA ROZMOWĘ. ŻYCZĘ DALSZYCH SUKCESÓW.

guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

jeszcze chwilka…