3 Szoty z Bartoszem Sokolakiem
…Przede wszystkim zależało mi na tym, żeby wykreować śledztwo, w ramach którego dochodzi do stopniowego zatarcia granic między tym co rzeczywiste, a sferą fantazji (lub jak kto woli koszmarów)…
Czyt-NIK: „Cierniogon” to Pana debiut literacki. Co było punktem zapalnym do podjęcia decyzji, aby wyciągnąć z domowej szuflady tę historię i podzielić się z nią światem?
Bartosz Sokolak: Decyzję o próbie wydania podjąłem jeszcze przed rozpoczęciem pisania. Pomysł wydał mi się na tyle ciekawy, że uznałem, że warto się nim podzielić. Ponadto kryminał to chętnie czytany gatunek, więc zdawałem sobie sprawę, że to dobry materiał na debiut, nawet jeśli w przypadku „Cierniogona” wątek kryminalny to tylko wierzchołek góry lodowej.
Czyt-NIK: Kryminał połączony z gotycką grozą to Pana propozycja dla czytelników. Co sprawiło, że postanowił Pan dokonać symbiozy tych dwóch gatunków?
Bartosz Sokolak: Przede wszystkim zależało mi na tym, żeby wykreować śledztwo, w ramach którego dochodzi do stopniowego zatarcia granic między tym co rzeczywiste, a sferą fantazji (lub jak kto woli koszmarów). Stąd konieczność sięgnięcia z jednej strony po klasyczny kryminał, a z drugiej po gatunek nieco bardziej „odrealniony”. Celowałem bardziej w weird fiction, niż stricte grozę, choć jak widać, jedno drugiego nie wyklucza. Poza tym wydaje mi się, że taka mieszanka jest atrakcyjna dla czytelnika. Kryminałów mamy pod dostatkiem, za to hybryd gatunkowych znacznie mniej.
Czyt-NIK: Oprócz zamiłowania do literatury fascynuje się Pan światem gier. Proszę zdradzić, czy w Pana głowie zrodzi(ł) się pomysł na powieść literacką osadzoną w jakiejś kultowej grze, lub takiej w pełni przez Pana wymyślonej?
Bartosz Sokolak: Literacką niekoniecznie, ale samych historii powstało już mnóstwo. Prowadzę papierowe gry fabularne (RPG) jako mistrz gry – czyli quasi-narrator, co siłą rzeczy opiera się na tworzeniu historii. To o tyle ciekawa forma rozrywki, że na rozwój fabuły wpływ mają też gracze. Natomiast same gry, czy to papierowe, czy komputerowe służą mi bardziej jako inspiracja (jak książki czy filmy), niż forma literackiego wyrazu. Kiedy już piszę, to tylko we własnym świecie przedstawionym.