Wywiady

Wywiad z ZOFIĄ MĄKOSĄ

Zofia Mąkosa –  urodzona w 1957 r. w Kargowej, to obecnie najpopularniejsza lubuska pisarka. Jej debiutancka powieść „Cierpkie grona”, wydana w 2017 roku przez Wydawnictwo Książnica, została nominowana do Nagrody Literackiej im. Andrzeja K. Waśkiewicza. Autorka jest także laureatką Lubuskiego Wawrzynu Literackiego 2017, nagrody przyznawanej twórcom związanym z województwem lubuskim. W styczniu 2019 roku ukazało się „Winne miasto”, czyli drugi tom trylogii zatytułowanej „Wendyjska winnica”. Obecnie pracuje nad trzecim, ostatnim tomem powieści. Z racji miejsca zamieszkania i zainteresowań mówi o sobie, że jest kobietą pogranicza. Na historię patrzy jak na źródło wiedzy o przeszłości i teraźniejszości. Jest szczęśliwą żoną, matką i babcią.

Zapraszam do wywiadu z Autorką książki „Dolina nadziei”.

Mówi się, że „historia lubi się powtarzać”. Gdybyśmy mieli możliwość przeniesienia się w czasie, to w jakich czasach chciałaby Pani żyć?

Z.M: Chciałabym mieć możliwość przeniesienia się do minionych epok, ale na zasadzie niewidzialnego obserwatora. Nie mam ulubionej epoki. Każda mnie interesuje. Żyć na stałe i naprawdę wolałabym współcześnie. Uważam, że biorąc pod uwagę czas i miejsce, które los nam przydzielił, trafiłam zupełnie dobrze.

„Wendyjska Winnica” to tytuł cyklu Pani trzech książek. Skąd pomysł na taki tytuł?

Z.M: Nie jestem jego autorką. Tytuł powstał w chwili, kiedy zapadła decyzja, że „Cierpkie grona” będą kontynuowane. Propozycja, by była to „Wendyjska winnica” to pomysł Moniki Kaczmarek-Klose, dyrektor wydawniczej Wydawnictwa Książnica.

Cykl „Wendyjska Winnica” rozpoczyna się 1938 roku. „Cierpkie grona” ukazują historię w przededniu i w trakcie trwania II wojny światowej. „Winne miasto” to opowieść o straconych złudzeniach na Ziemiach Odzyskanych. „Dolina nadziei” ilustruje powojenne losy kobiet z polsko-niemieckiego pogranicza. Co było dla Pani inspiracją, do napisania tak ujmującej historii?

Z.M: Mieszkam na dawnym polsko-niemieckim pograniczu. Przedwojenna i wojenna historia tych ziem jest tu wciąż żywa. Choć rosłam wśród opowieści i rozmów o przeszłości, nie zdawałam sobie sprawy z ich znaczenia, póki sama nie dojrzałam do poszukiwań i myśli o ludziach, którzy zbudowali tu kiedyś murowane domy, wytyczyli drogi i zelektryfikowali wsie. Zastanawiałam się nad tym, ile wysiłku musieli włożyć i jakich wyrzeczeń dokonać, by to wszystko powstało. Myślałam też o tym, że później stąd uciekli bądź zostali wypędzeni, a ich praca poszła na marne. W tym kontekście pojawił się problem winy i kary oraz tego, czy zwykły szary człowiek, na przykład rolnik ponosi winę za decyzję rządzących i czy kara jest adekwatna do winy. „Cierpkie grona” oczywiście nie tylko tego dotyczą, ale głównie są opowieścią o raju i grzechu, przez który ten raj został utracony. Dalsze tomy, prócz tła historycznego, to próba poszukiwania nowego miejsca na ziemi. Poruszam w nich problem uniwersalny, dotyczący ludzi pozbawionych domu, rodziny i dotychczasowych więzi.

Jest Pani emerytowaną nauczycielką historii i wiedzy o społeczeństwie. Pod postem z czyt-NIKową recenzją „Doliny nadziei” wspomniała Pani, że „jako nauczycielka uważałam, że historia bez ukazania w niej losu zwykłego człowieka jest tylko suchą relacją”. To prawda, Pani książki, nie tylko ukazują poruszające losy ludzi, to również bogata skarbnica wiedzy historycznej. Proszę przyznać, dlaczego taka forma przekazywania historii trafia do nas jeszcze bardziej?

Z.M: Kiedy ktoś mówi, że miliony ludzi utraciło dach nad głową, to nic nie znaczy. Kiedy poznajemy bliżej jedną rodzinę, to utożsamiamy się z jej problemami, żyjemy jej radością i rozpaczą, czujemy jej tragedię, kiedy traci dom. Tak samo jest z innymi sprawami. Nieraz czytaliśmy przecież o gwałtach dokonywanych przez żołnierzy Armii Czerwonej. Może nawet to nami wstrząsnęło. Na chwilę. Ja wybrałam jedną kobietę. Czytelnik poznaje ją jako szczęśliwe dziecko, potem zakochaną dziewczynę. Ona jest dla niego kimś znajomym, lubi ją. Potem ta lubiana postać staje się ofiarą zbiorowego gwałtu. Wiele osób mówi, że w tym momencie odkładało książkę, bo to było zbyt silne. Miało być. Pokazanie pojedynczego człowieka bezsilnego czasem wobec wielkiej historii miażdżącej jego dotychczasowe życie sprawia, że historia zaczyna czegoś naprawdę uczyć.

Czytanie książek to Pani największa pasja. Po jakie książki sięga Pani najchętniej?

Z.M: Ze wstydem muszę się przyznać, że czytam coraz mniej. Chociaż to niezupełnie tak. Czytam dużo, ale odkąd sama zaczęłam pisać, sięgam do literatury, która mi się przyda. Są to różne książki począwszy od opracowań naukowych po literaturę piękną. Na przykład, by poczuć atmosferę Berlina w czasach Hitlera przeczytałam powieść „Każdy umiera w samotności” Hansa Fallady.

Teraz tylko od czasu do czasu mogę sobie pozwolić na czytanie dla czystej przyjemności. Najbardziej lubię książki, które dają możliwość umysłowego odpoczynku. W moim przypadku to kryminały, na przykład powieści Jo Nesbo, Henninga Mankella czy Amaldura Indridasona.

Akcja Pani pierwszej książki („Cierpkie grona”) rozgrywa się w Chwalimiu, wsi położonej na niemiecko-polskim pograniczu. To tutaj spędziła Pani swoje dzieciństwo. Co sprawiło, że zaprosiła Pani swoich czytelników w rodzinne strony?

Z.M: Już wcześniej wspomniałam, że urodziłam się na dawnym polsko-niemieckim pograniczu. To tereny tak ciekawe, że grzechem byłoby pominąć ich historię. Nadal mieszkam na pograniczu, w dodatku bardzo niedaleko Chwalimia.

Kargowa, Chwalim, Siedlec, Liny – gdzie stoi mój dom, to moje miejsce na ziemi. Należę do niego i chcę o nim pisać.

„Winne miasto” ukazuje losy Matyldy Neumann, uratowanej przez rosyjskiego żołnierza. Czy historia kobiety jest wynikiem Pani kreatywności, czy może jednak jest odzwierciedleniem prawdziwych wydarzeń?

Z.M: Matylda to postać reprezentująca wszystkie młode kobiety dotknięte tragedią utraty rodziny i sponiewierane przez zwycięzców. Wykreowałam ją, ale jej dzieje to po części historia pewnej Niemki z Dolnego Śląska, która po wojnie wyszła za mąż za Polaka i próbowała ułożyć sobie życie w Polsce. Los Matyldy nie jest jednak tożsamy z kolejami życia tej osoby. Ona po prostu mnie zainspirowała do takiego a nie innego poprowadzenia akcji „Winnego miasta”.

W „Dolinie nadziei” kreśli Pani losy kobiet, które w powojennej rzeczywistości próbowały odnaleźć szczęście. A co dla Pani jest największym szczęściem?

Z.M: To samo, co dla Matyldy – rodzina, dom, zdrowie, poczucie bezpieczeństwa.

W patronackiej zabawie z książką „Dolina nadziei” zadałem czytelnikom pytanie: „Ciekaw jestem, jak Wy patrzycie na historię, czy jest ona dla Was nauką mającą wpływ na teraźniejszość… przyszłość? Proszę powiedzieć, jak Pani odpowiedziałaby na to pytanie?

Z.M: Historia jest nauczycielką życia. To znane wszystkim powiedzenie jest odpowiedzią na Pańskie pytanie. W jednej z recenzji „Wendyjskiej winnicy” napisano, że jest to trylogia, która ostrzega. Tak właśnie powinniśmy traktować historię. Nie ma ona być jedynie ciągiem zdarzeń z przeszłości albo powodem do chluby czy źródłem narodowej dumy. Historia to jedno wielkie ostrzeżenie przed tym, co może się stać, jeśli będziemy obojętni na zło i pozwolimy władzy na przekraczanie granic. Już teraz mamy do czynienia z pewną powtórką z historii. Ktoś ważny mówi, że mniejszości seksualne to nie ludzie. Najwyraźniej według głoszącego ten pogląd są ludzie, podludzie oraz nadludzie, którzy decydują, do jakiej kategorii zaliczają się inni. Dzisiaj podludźmi są mniejszości seksualne, jutro będą nimi wszyscy przeciwnicy nadludzi. Przekroczono granice, a my krzyczymy zbyt słabo, bo te słowa nas nie dotyczą. Na razie. Mam wrażenie, że historia niczego nas nie nauczyła.

Cykl „Wendyjska Winnica” sprawił, że jest Pani cenioną pisarką powieści historycznych. Jest Pani dwukrotną laureatką nagrody „Lubuski Wawrzyn Literacki”. Proszę zdradzić nam, kiedy możemy spodziewać się Pani kolejnej książki i jakie wydarzenia historyczne będzie ukazywała?

Z.M: Nie wiem, kiedy powstanie kolejna powieść. Moje książki powstają wolno z wielu powodów. Prócz tych oczywistych, np. potrzeby zagłębienia się w epokę, o której chce pisać, jest konieczny w moim przypadku czas na refleksję i wejście w rolę moich bohaterów. W nowej powieści sięgam do XVII wieku. Czeka mnie wiele podróży do bibliotek i muzeów oraz godzin poświęconych na lekturę książek.

DZIĘKUJĘ BARDZO ZA ROZMOWĘ. ŻYCZĘ DALSZYCH SUKCESÓW.

guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

jeszcze chwilka…