Wywiady

Wywiad z MAGDALENĄ PALUCH

Magdalena Paluch – rodowita krakowianka. Pomysłodawczyni i koordynator Krakowskiego Festiwalu Grozy KFASON. Bibliotekarka. Miłośniczka szeroko pojętej grozy, kociara pełną gębą. Twórca i moderator portalu Grozownia. Inicjatorka akcji #grozajestkobietą, której celem jest pokazanie czytelnikowi, że kobiety też piszą horrory. Współpracuje z wydawnictwem Oficynka. Pasjami czyta książki.

Zapraszam do wywiadu z pomysłodawczynią książki antologii opowiadań grozy pt. „Zabawki”.

Literatura grozy nie ma przed Panią tajemnic. Co sprawiło, że pokochała Pani ten gatunek literacki? Co ukształtowało tę miłość? Jaka książka z tego gatunku, była pierwszą, po którą Pani sięgnęła?

M.P: Może zacznę od tego, że miłością do książek zarazili mnie moi rodzice. Dość wcześnie spodobały mi się literki i już jako trzylatka terroryzowałam moją mamę, żeby mnie ich wszystkich nauczyła J Nie pamiętam pierwszej samodzielnie przeczytanej książki, natomiast doskonale pamiętam pierwszą wypożyczoną przez siebie książkę z biblioteki. To były „Przygody i wędrówki Misia Uszatka” Czesława Janczarskiego. I potem już jakoś poszło. Po przeprowadzce do Krakowa okazało się, że bibliotekę mam zaraz pod nosem i w zasadzie codziennie w niej bywałam. Czytałam książki dla dzieci, młodzieży, a dzięki sąsiadce, która kochała kryminały, i której wypożyczałam książki, zaczęłam poznawać ten bardziej zakazany rodzaj literatury. Aż pewnego dnia, chyba jako dwunastolatka, napotkałam na swej drodze „Jasność” Stephena Kinga (wyd. Iskry) i to była miłość od pierwszego zdania. Od tej chwili zostałam wciągnięta w literaturę grozy. I tak jest po dziś dzień.

Jest Pani twórczynią Grozowni portalu dla miłośników grozy. Kiedy narodził się pomysł na promowanie tego gatunku?

M.P: Pomysł na promowanie literatury grozy pojawił się dużo wcześniej, niż powstała Grozownia. I nawet wcześniej, niż odbyła się pierwsza edycja Krakowskiego Festiwalu Grozy KFASON. Było to co najmniej 10 lat temu, kiedy zaczęłam interesować się polską współczesną grozą. Michał Gacek, Kazimierz Kyrcz, Dawid Kain, Izabela Szolc… co jakiś czas natrafiałam na polskie nazwiska, a przy okazji na ciekawe, zapadające w pamięć teksty. Pierwszy raz taka lampka, że „a może by tak zrobić coś dla polskiej grozy” zapaliła się w mej głowie, kiedy to uczestniczyłam w Konferencji Kryminalnej Bibliotekarzy w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. Zachłysnęłam się atmosferą tego wydarzenia i… pomysł dojrzewał sobie jakieś dwa lata, aż pewnego dnia stwierdziłam, że oszaleję, kiedy nie spróbuję nic zrobić w tym temacie i tak to – dzięki wsparciu kolegi z pracy, Artura Wabika – w kwietniu 2013 roku spotkałam się z Kazimierzem Kyrczem Jr i Dawidem Kainem, następstwem czego w październiku odbył się pierwszy KFASON, a potem już jakoś tak… poszło.

Nie da się ukryć, że jest Pani wielką promotorką literatury grozy. Jest Pani koordynatorką Krakowskiego Festiwalu Grozy KFASON. W ubiegłym roku odbył się on 10 października w formie on-line. Czy w tym roku miłośnicygatunku będą mieli okazję spotkać się na żywo? Proszę uchylić rąbka tajemnicy, jakich atrakcji możemy się spodziewać?

M.P: Bardzo chciałabym, aby w tym roku KFASON odbył się na normalnych zasadach. Póki co program klaruje się w mojej głowie, ale chciałabym, aby jeden z paneli dyskusyjnych dotyczył grozy ekstremalnej. Za dużo nie chcę obiecywać, bo sytuacja jest zmienna każdego dnia, dlatego nie chciałabym naobiecywać złotych gór. Zdradzić za to już mogę datę – będzie to 9 października.

„Zabawki” to antologia kobiecych opowiadań grozy, które ukazały się w ramach projektu #grozajestkobietą. Jak narodził się pomysł na stworzenie antologii? Dlaczego tytułowe zabawki są motywem łączącym opowiadania?

M.P: Ta groza kobieca prześladowała mnie dobrych kilka lat. Wskazuje choćby na to panel „Groza jest kobietą”, który odbył się podczas 3. edycji KFASON-u w 2015 roku. Zaczęłam zauważać, że pomimo tego, że polska groza ma również autorki, jakoś tak mało się o nich mówi. Są mało widoczne, a ich teksty wcale nie są mniej straszne czy obrzydliwe w porównaniu z tekstami autorów. Choćby „Ymar” Magdy Kałużyńskiej, „Stara Słaboniowa i Spiekładuchy” Joasi Łańcuckiej, „Kostuszka” Carli Mori, „Drugi peron” Agnieszki Kwiatkowskiej, „Żona rzeźnika” Izy Szolc, „Ofiarologia” Karoliny Kaczkowskiej… Mogłabym tak długo. Czemu zabawki? A czemu nie? Generalnie szukałam jakiegoś wspólnego elementu dla antologii. Nie chciałam, aby był to zbiorek różnych, niespójnych ze sobą tekstów. Zależało mi na tym, aby jeden temat łączył opowiadania autorek, i aby one same dzięki temu mogły w swoim tekście pokazać siebie. I to właśnie jest w „Zabawkach”: znajdziemy tu klasykę, duchy, gore, motywy psychologiczne itp.

Nie da się ukryć, że powieści grozy, są tymi, po które sięga Pani najchętniej. Proszę przyznać, który autor/autorka jest Pani numerem jeden?

M.P: Jak już wcześniej wspominałam, zaczęłam swoją przygodę z literaturą grozy od książki Stephena Kinga i – może mało oryginalnie – to właśnie ten autor jest moim numerem jeden. Do tego stopnia, że mam chyba wszystkie jego książki wydane do tej pory w Polsce.

Zapewne książki o tematyce grozy nie są jedynymi po które Pani sięga. Jaki gatunek wybiera Pani jako odskocznię?

M.P: Bardzo lubię sięgnąć po thriller, kryminał, dobry reportaż, a nawet po literaturę dziecięcą i młodzieżową czy komiksy. To w jakiś sposób odświeża i sprawia, że wracam do grozy jeszcze chętniej.

W jaki sposób zachęciłaby Pani czytelników, którzy nie czytali jeszcze horrorów? Dlaczego warto poznawać historie, w których groza odgrywa pierwsze skrzypce?

M.P: Często słyszy się, że czytelnicy nie sięgają po horror, bo przecież horror to oni mają na co dzień. Ale jakbym już miała polemizować, to przecież więcej codzienności znajdzie się w książkach obyczajowych, gdzie dramat goni dramat. To dopiero codzienność!
Wydaje mi się, że literatura grozy może pomóc zmierzyć się z własnymi lękami, pozwala na odreagowanie, pobudza wyobraźnię i dzięki niej można właśnie oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości. Inna sprawa, że te wszystkie opowieści tworzą ludzie tacy jak Pan czy ja, tylko „ubierają” je w zjawiska nadprzyrodzone czy nadmierną brutalność. Poza tym to dobrze napisane książki są.

„Zabawki” to pierwsza antologia opowiadań, która pojawiła się z Pani inicjatywy. Myślę, że nie ostatnia. Proszę powiedzieć, czy nie jestem w błędzie?

M.P: Jeśli tylko Krzysztof Biliński z Wydawnictwa IX będzie miał chęć jeszcze ze mną współpracować w przyszłości, to pewnie za jakiś czas znów coś ciekawego urodzi się w mej głowie. W zasadzie już się urodziło, ale zanim to nastąpi póki co niebawem pojawi się na Grozowni kolejny wywiad z polską autorką w ramach drugiej edycji akcji #grozajestkobietą.

Pani nazwisko w literaturze grozy jest znane. Czy w przyszłości pojawi się na okładce książki jako autorki powieści?

M.P: Myślę, że zdecydowanie lepiej wychodzi mi promowanie literatury, aniżeli pisanie, więc przy tym pozostanę.

Proszę powiedzieć, dlaczego warto się bać? I czy naprawdę „strach ma wielkie oczy”?

M.P: To trudne pytanie, ponieważ każdy z nas czegoś się boi. Każdy ma swoje lęki, z którymi musi się mierzyć i one albo determinują do działania, albo nas osłabiają. Inaczej jest, kiedy siedzimy sobie w bezpiecznym miejscu, w fotelu, czytamy horror i odczuwamy lekki dreszczyk, taką pozytywną ekscytację, a inaczej, gdy jednak boimy się czegoś strasznego, realnego, co nas autentycznie przeraża.

Myślę, że „strach ma wielkie oczy” bez względu na to, czy się ma lat sześć, czy sześćset sześćdziesiąt sześć. Jest nieodłącznym elementem naszego życia, choćbyśmy gorąco temu zaprzeczali. Dlatego tak istotne jest się z nim w jakiś sposób zaprzyjaźnić.

DZIĘKUJĘ BARDZO ZA ROZMOWĘ. ŻYCZĘ DALSZYCH SUKCESÓW.

guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

jeszcze chwilka…