Wywiady

Wywiad z CHRISEM NIEDENTHALEM

Chris Niedenthal w Fotoplastikonie. Maciej Biedrzycki/FORUM

Chris Niedenthal – urodził się 21 października 1950 w Londynie i tam wychował w polskiej rodzinie. Mieszka w Polsce od prawie czterdziestu lat. Jest  polskim fotografem, jednym z najbardziej cenionych fotoreporterów europejskich. Współpracował m.in. z takimi magazynami jak „Newsweek”, „Time”, „Der Spiegel”, „Geo” i „Forbes”. Jego ojciec był przed wojną prokuratorem w Wilnie, w Anglii pracownikiem ministerstwa oświaty, matka zaś pracowała w Polskiej Agencji Telegraficznej, a na emigracji zajęła się prowadzeniem domu.  Język polski poznał w domu i uczęszczając do szkółki sobotniej, a ojczyznę rodziców po raz pierwszy odwiedził wraz z nimi w roku 1963.

Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce wykonywał zdjęcia z ukrycia. Diapozytywy w tym okresie przekazywał turystom i osobom wyjeżdżającym z Polski, by dostarczyli je do redakcji „Newsweeka”. Sam obawiał się wyjechać z kraju, nie mając pewności, czy zostanie z powrotem wpuszczony.

Laureat nagrody World Press Photo w 1986 za portret sekretarza generalnego węgierskiego KC Jánosa Kádára, który trafił na okładkę „Time’a”. W roku 1999 zaprezentował cykl kilkudziesięciu zdjęć w dużym formacie, zatytułowany Tabu. Portrety nieportretowanych, w ramach którego portretował dzieci niepełnosprawne umysłowo.

W 2013 roku postanowieniem prezydenta RP Bronisława Komorowskiego „za wybitne zasługi we wspieraniu przemian demokratycznych w Polsce, za dawanie świadectwa prawdzie o sytuacji w Polsce w czasie stanu wojennego, za osiągnięcia w działalności dziennikarskiej” został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Zapraszam do wywiadu z Autorem książki „Zawód fotograf. Ciąg dalszy nastąpił”.

Fotografuje Pan wiele ważnych wydarzeń w Polsce. Proszę przyznać, które z nich jest dla Pana najważniejsze? Wiąże się z największymi emocjami?

Ch.N: Wszystko co się ostatnio dzieje w Polsce, a właściwie na polskich ulicach, związane jest z wielkimi emocjami. Ale ostatnie demonstracje czy manifestacje Strajku Kobiet były wyjątkowo ciekawe i emocjonujące. Kobiety w końcu powiedziały głośno i dosadnie, że mają dość. Kobiety, dziewczyny i mnóstwo młodzieży wyszli na ulice Warszawy i innych polskich miast udowadniając, że są silne, pomysłowe, dowcipne i bardzo efektywne. Z kolei Marsz Tysiąca Tóg na początku roku był wyjątkową manifestacją solidarności polskich i zagranicznych sędziów i adwokatów broniących nasze sądownictwo.

Pana zdjęcia ilustrują Polskę i Polaków na przestrzeni lat. Jaką jedną fotografią opisałby Pan nasze społeczeństwo? Co zawierałoby takie zdjęcie?

Ch.N: Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie. Tyle już rzeczy działo się w kraju, i nadal się dzieją. Ale może jednak można by wybrać coś związanego właśnie z kobietami, bo widać gołym okiem, że przyszłość należy właśnie do nich.

Urodził się Pan w Londynie. Jednak większość życia spędził w Polsce. Czy zauważył Pan jakieś cechy wspólne Brytyjczyków i Polaków?

Ch.N: No cóż, Anglicy są jednak różni od Polaków, a Polacy od Anglików. Anglicy mają nieco inne poczucie humoru od Polaków. Anglicy są też wyspiarzami, a to ma jakieś znaczenie. Ale podejrzewam, że w skrajnie trudnych sytuacjach reakcje i jednych, i drugich, są – lub byłyby – podobne.

Mur berlinski 11-1989. Zdjęcie pochodzi z książki Chris Niedenthal „Zawód fotograf. Ciąg dalszy nastąpił”.

Pokochał Pan Polskę całym sercem. Proszę powiedzieć, co ujęło Pana w naszym kraju?

Ch.N: Nic oryginalnego tu nie powiem! Serdeczność, gościnność…. No i piękny kraj! Oczywiście, w czasach PRL cechy te były może bardziej zauważalne, nawet wyostrzone, bo warunki życia były zupełnie inne niż dziś. Prawdę powiedziawszy, przesadziłem nieco z tym „piękny kraj” jeśli chodzi o czasy PRL. Miasta były szare i dosyć obskurne. Wieś też nie wyglądała dobrze.  Ludzie – nie najlepiej ubrani. Tak więc same krajobrazy musiały nadrobić tę różnicę. Ale to mi wystarczyło.

W książce „Zawod fotograf. Ciąg dalszy nastąpił” przyznaje Pan, że „praca fotoreportera, (…) często polega na czekaniu. I czekaniu. A zimą to jeszcze na marznięciu”. Proszę opowiedzieć jedną najbardziej trafiającą w pamięć anegdotę, związaną z oczekiwaniem na tę chwilę, by „uchwycić sedno”.

Ch.N: Pamiętam takie wyjątkowo długie i raczej nudne czekanie pod Episkopatem, kiedy w środku budynku Lech Wałęsa brał udział w rozmowach. Dziennikarze, głównie zagraniczni, bo to raczej oni interesowali się Wałęsą, kręcili się po chodniku, zniecierpliwieni tym czekaniem. W pewnym momencie usiadłem na ławce przed wejściem do Episkopatu, a obok mnie usiadła kobieta z torbą. Właściwie była to starsza pani, emerytka. Wyglądała jednak na wyjątkowo zainteresowaną nami. W pewnym momencie zauważyłem, że położyła torbę na ławce. Po czym ze zdumieniem, zauważyłem, że w tej torbie była dziura. Taka średnia dziura, z boku torby. Dziura ta patrzyła prosto na mnie i innych dziennikarzy i fotoreporterów. Kamera? Mikrofon? Czyli prawdopodobnie tak działali tajniacy; tak filmowali czy podsłuchiwali nas, „wrogów narodu”… A co to było za zdjęcie na które tak długo czekaliśmy? Chyba tylko to, że Wałęsa wyszedł z siedziby Episkopatu – a to było w tamtych czasach dosyć ważne i istotne.

Jest Pan znanym i cenionym fotografem. Fotografowaniem zajmuje się Pan od wielu lat. Proszę powiedzieć, jak bardzo na przestrzenia lat zmieniła się sztuka fotografowania?

Ch.N: Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że moment przejścia z filmowych aparatów na sprzęt cyfrowy był tym wielkim, ważnym momentem przełomowym w fotografii. Ale w tym wypadku chodzi tu o techniczną stronę fotografowania. Natomiast czy coś się zmieniło w samym naszym fotografowaniu? Raczej tak – i częściowo właśnie przez tę zmianę na cyfrę. Cyfrowe aparaty, tym bardziej te w pełni zawodowe, otwierają mnóstwo technicznych możliwości – możemy pracować szybciej, naświetlać precyzyjniej, nastawiać ostrość szybciej i dokładniej, nie musimy co 36 klatek zmieniać filmu, nie zapominając też o samym nadawaniem zdjęć do tej czy innej redakcji. Dawniej było to nie do pomyślenia. Wtedy musiałem osobiście jechać na lotnisko i nadawać przesyłkę filmów jako fracht lotniczy. Wszystkie te czynności na pewno mają wpływ na to, jak dzisiaj się fotografuje. Ale tak naprawdę sam mój wiek mówi o tym, że ja inaczej fotografowałem niż dzisiejsi młodzi, lub młodsi, fotografowie. Mój styl, wydaje mi się, był bardziej klasyczny. Bez jakichś ultra szerokich obiektywów i innych wydziwiających efektów. Ważny był decydujący moment (a la Cartier-Bresson) i już. Najważniejszy moment miał być widoczny w zazwyczaj prostym kadrze. Do jakiegoś stopnia był to pokaz siły treści nad formą. Dzisiaj, wydaje mi się, że czasem jest odwrotnie: forma bywa ważniejsza od treści. 

Pana zdjęcia, są pełne emocji. Są uchwyceniem ważnych wydarzeń. Proszę przyznać, jaki dar należy posiadać, by wykonać zdjęcia z duszą, których nie brakuje w Pana fotografiach?

Ch.N: Ha! Żebym ja wiedział!! Fotografia jest zawodem w którym pasja odgrywa dużą rolę – i może w tym tkwi ta dusza, czy magia. Ale trzeba też być człowiekiem empatycznym, ciekawym świata…

W książce „Zawód fotograf. Ciąg dalszy nastąpił” dzieli się Pan swoimi wspomnieniami rodzinnymi oraz ze swojego dzieciństwa. Proszę powiedzieć, co ukształtowało Pana życiową drogę, sprawiając, że pokochał Pan fotografowanie, która jest Pana pasją?

Ch.N: Jak się okazuje, moment przełomowy w moim życiu nastąpił dawno, dawno temu kiedy w wieku 11 lat zdałem pewien ważny w angielskim szkolnictwie egzamin. W nagrodę od rodziców otrzymałem aparat fotograficzny, prosty jak prosty – ale skuteczny. Wygląda na to, że wtedy złapałem tego bakcyla. Z hobby przekształciło się to właśnie w tą jakże ważną pasję, później studia fotograficzne i w końcu zawód. Co mnie tknęło w dzieciństwie, to przyznam się, że nie wiem. Może jakaś szeroko pojęta chęć obserwowania, czy dokumentowania. Ale czy jedenastoletni chłopiec może mieć pojęcie o czymś takim?

Jakie cenne wskazówki, dobre rady przekazałby Pan młodym fotografom, którzy swoje życie chcą „poświęcić” tej pasji?

Ch.N: Fotografujcie, fotografujcie, i jeszcze raz fotografujcie. Raz lepiej, raz gorzej. Kiedy będzie gorzej, ktoś Ci to powie. Po jakimś czasie sami już będziecie wiedzieli czy jest to dobre, średnie, czy wręcz złe. Trzeba tylko pamiętać, że utrzymać się z fotografii nie jest łatwo. Ale  jeśli kochasz to, co robisz w życiu – to samo w sobie już będzie wielkim sukcesem.

Każdy z nas wie, jak wygląda obecna sytuacja w Polsce. Liczne protesty, które również ukazuje Pan na swoich fotografiach, nasuwają pytanie Quo vadis Polsko? Często się nad tym zastanawiam. A czy Pan zna odpowiedź na to pytanie?

Ch.N: Nie, oczywiście, że nie. Tym bardziej, że źle to wszystko wygląda. PiSowi udało się brutalnie podzielić Polskę i Polaków na pół w niecnych celach politycznych – i teraz naszym największym problemem jest, i będzie, sklejenie tych dwóch połówek. Niełatwa sprawa. My warczymy na nich, oni warczą na nas. Potrzebny jest ktoś, kto będzie potrafił nas ponownie połączyć. Pytanie tylko: kto?

DZIĘKUJĘ BARDZO ZA ROZMOWĘ. ŻYCZĘ DALSZYCH SUKCESÓW.

guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

jeszcze chwilka…