3 Szoty z Ludwikiem Lunarem
…To właśnie empatia pozwala mi wcielić się nie tylko w pozytywnych bohaterów, ale także tych, którzy są potworami…
Czyt-NIK: „Przeszłość nie umiera nigdy” to Pana drugi kryminał, który wbija w fotel najbardziej wymagających miłośników gatunku. Proszę zdradzić jak nazywa się Pana pisarski pierwiastek, który ma tak ogromną siłę rażenia czytelniczych emocji?
Ludwik Lunar: Gdybym miał nadać mu prostą nazwę, z pewnością byłaby to „empatia”. Początkowo wydawać się to może sprzeczne z charakterem powieści kryminalnych, ale po głębszym przemyśleniu nabiera sensu. To właśnie empatia pozwala mi wcielić się nie tylko w pozytywnych bohaterów, ale także tych, którzy są potworami. Przede wszystkim jednak daje mi ogląd na to, jak na moje słowa, opisy i całą intrygę może zareagować Czytelnik, dzięki czemu moje własne emocje stają się także emocjami Czytelnika.
Czyt-NIK: Prokurator Emil Grab czy dziennikarka Pola Sass – do kogo jest Panu bliżej mentalnie? Kto z nich jest bliższy Pana introwertycznej naturze?
Ludwik Lunar: Po prawdzie to zarówno w Emilu Grabie, jak i Poli Sass jest odrobinę moich cech i przemyśleń. Potrafię być zadziorny i dążyć do celu, jak Pola równie bardzo, jak studzić emocje i podchodzić do tego, co się dzieje na chłodno, z dystansem i na spokojnie, jak czyni to Grab. Zdecydowanie bliżej jest mi jednak do Graba, choć to wciąż całe kilometry różnic między nim a mną.
Czyt-NIK: W „Przeszłość nie umiera nigdy” walczyć będziemy z Krwawym Kolekcjonerem. Dlaczego warto zaprosić Pana książkę do kolekcji NIK – Najlepszych Interesujących Książek?
Ludwik Lunar: Pytanie z serii trudnych (śmiech). Wydaje mi się, że w „Przeszłość nie umiera nigdy” udało mi się dość dobrze oddać to, jak przeszłość potrafi deptać nam po pietach, a także w jak dużym stopniu wpływa na teraźniejszość i przyszłość. Stworzyłem także nieoczywistego negatywnego bohatera Igora Rataja, którego nie da się lubić, choć nie można odmówić mu tego specyficznego magnetyzmu, który sprawia, że zostaje on w człowieku na dłużej. Przede wszystkim jednak – mam takie odczucie – utkałem wielowątkową intrygę z zaskakującym finałem, który spada na Czytelnika jak grom z jasnego nieba.